Poetycka opowieść o przyjaźni, o pożegnaniu i o szukaniu miejsca, w którym wszystko można sobie spokojnie przemyśleć. Kiedy babcia wraca ze szpitala, w domu zbiera się cała rodzina. Panuje napięta atmosfera, dorośli krzątają się nerwowo, ktoś na kogoś krzyczy, ktoś płacze, szczekają psy. W całym tym chaosie dwoje dzieci stara się znaleźć miejsce, w którym będą mogły spokojnie pomyśleć. Nie jest to łatwe – na balkonie jest za zimno, z łazienki zostają przegonione – w końcu znajdują kryjówkę w namiocie zrobionym z chusty babci. Nareszcie mogą w spokoju, razem, pomyśleć. O łodziach i żonglerach, o babci i donicach, o życiu i śmierci, o wszystkim, co ważne, a o czym nie chcą czy nie potrafią rozmawiać z nimi dorośli. Kiedy parę dni później babcia odchodzi, dokładnie wiedzą, co mają zrobić…
Recenzja:
,,Chusta babci” to nie jest prosta książka z lekką fabułą. Zarówno warstwa tekstowa, jak i wizualna wskazuje na mocny i emocjonalny przekaz całości. Dwójką najważniejszych bohaterów ,,Chusty babci” jest kuzyn Biliam i jego kuzynka, która jednocześnie sprawuje funkcję narratora całej historii. Babcia dzieci właśnie wróciła ze szpitala i w związku z jej przyjazdem, pojawia się cała rodzina, żeby się z nią zobaczyć. Kuzyni starają się w tym całym zamieszaniu znaleźć miejsce dla siebie. Nie bardzo rozumieją co się dzieje. Z jednej strony ludzie płaczą, ale rodzice zapewniają ich, że to ze szczęścia. Z drugiej strony są już na tyle duzi, że wiedzą, że ze szczęścia człowiek się śmieje, a nie smuci. W końcu wpadają na pomysł, że z chusty zrobią sobie kryjówkę. Babcia pilnuje do niej wejścia i mają czas, żeby ze sobą porozmawiać. To właśnie ona wydaje się najbardziej rozumieć swoje wnuki. Jest wyrozumiała i sprawia wrażenie, że wie, o czym dokładnie myślą dzieci. Spędzają wspólnie czas na rozmowie na ważne i nieważne tematy, a kiedy babcia kilka dni później umiera, dzieci ofiarowują jej swoje najlepsze kamyki. Książki, które poruszają tego typu tematy, nigdy nie są proste w odbiorze, ale ,,Chusta babci” jest pisana z perspektywy dziecka. Operuje na pojęciach, które znane są najmłodszym i nie zahacza o metafizyczne dywagacje. Dzieci widzą świąt, takim jaki jest. Przeważnie odbierają go 1:1, a to znaczy, że bardzo trudno im zrozumieć, kiedy ktoś jest i nagle bezpowrotnie znika. W takich momentach bardzo ważna jest rozmowa. Nie należy lekceważyć dzieci i myśleć, że są zbyt mali, żeby coś zauważyć. Potrzeba myślenia bohaterów pochodzi właśnie z ich umiejętności obserwacji otoczenia. Wiedzieli, że to nie jest zwyczajne spotkanie rodzinne i dopiero rozmowa z babcią pozwoliła im znaleźć odpowiedzi na ich pytania, a przynajmniej na te niektóre.